SZCZĘŚCIE

28/05/2017
szczęśliwa rodzinna sesja zdjęciowa z latającymi dziećmi
fotografia szczęśliwej mamy z dwójką dzieci
chłopiec w powietrzu kopie piłkę nad głową swojej mamy
szczęśliwy chłopiec wisi na rękach swojej mamy - latające zdjęcia
szczęśliwa mama pozuje do zdjęć z synkiem nad głową
niewiarygonde figury gimnastyczne mamy i synka
szczęśliwy syn gra mamie na gitarze lecąc w powietrzu
szczęśliwa rodzinna sesja zdjęciowa z latającymi dziećmi
mała dziewczynka stoi na głowie a szczęśliwa mama robi jej zdjęcie

Ciepły, wiosenny poranek. Spacerujemy sobie całą rodziną po Sopocie. Idziemy na plażę. Zostaję na chwilę sama z tyłu i w pewnym momencie mijają mnie dwie dziewczyny. Piękne, młode, świetnie ubrane, torebki za milion dolarów... Nie wiedzą, że jestem razem z tą wesołą gromadką, która jest przed nami, więc zupełnie się nie krępują i mijając mnie, słyszę jak jedna z nich rzuca do drugiej, patrząc na nasze dzieci i Michała „ Ja pier... ludzie to nie mają problemów. Rozmnażają się i są szczęśliwi...” Po chwili ponownie spotykamy te same dziewczyny i znowu przypadkiem słyszę fragment ich rozmowy: „Wiesz, mam ostatnio takie wielkie marzenie. Chciałabym spacerować po polanie. Wiesz, tak zaje... o świcie... Gdzieś, gdzie nie ma ludzi. Chodzić boso po wilgotnej od rosy trawie, dotykać kłosów zbóż (…)”

 

W sumie nie bardzo wiedziałam czy to komplement czy raczej żart. Ale bardzo mnie zaciekawiło jak względną rzeczą jest szczęście. I właściwie, co to jest to "szczęście"? Kiedyś wyobrażałam sobie szczęście nieco inaczej. Leżę na niebiańskiej plaży, obok mnie przystojny Wojewódzki w skórze Husselhoffa i drink w skorupce kokosa. Leżymy, słońce delikatnie smaga nasze ciała, od morza czuć lekką, orzeźwiającą bryzę, i tylko co jakiś czas sprawdzam na laptopie czy moje aktywa odpowiednio szybko rosną. Tak, kiedyś miałam takie wyobrażenie o szczęściu.

 

Ale najlepsze jest to, że kiedy to sobie przypomniałam i zestawiłam z dzisiejszym dniem, kilka rzeczy prawie się pokryło! Jest plaża, bryza, jest ktoś obok i nawet mam laptopa, a chłodna szklaneczka soku ze świeżo wyciskanych pomarańczy smakuje przed 10 rano nawet lepiej niż alko mimo że brak łupiny kokosa :) Jeśli do tego dodam, że dzieci od 20 minut się nie kłócą, nie płaczą i całkiem nieźle się ze sobą bawią, to właściwie nie mogę tego nazwać inaczej niż... szczęście :) Jestem szczęśliwa! Co prawda taka sytuacja potrwa maksymalnie jeszcze 30 minut i statystycznie nie ma opcji, żeby nie wydarzyło się coś, co zakończy tą błoga sielankę, ale ale!... to przecież całe 30 minut!

 

A najlepsze jest to, że kiedyś byłam przekonana, że szczęście można osiągnąć tylko poznając jakiś sekret, że jest na to jakaś konkretna recepta. Jakiś patent, o którym nie wiem. Dlatego jak szalona chłonęłam wszelkie poradniki typu: Jak zostać szczęśliwym człowiekiem w 7 dni? Biedny Ojciec, Bogaty Ojciec. Obudź w Sobie Olbrzyma itd... I w trakcie czytania każdego z nich zaczynałam się sama nakręcać, być na emocjonalnym haju. Już widziałam te góry pieniędzy, tych półnagich mężczyzn przynoszących mi drinki gdzieś na rajskiej plaży, tę wspaniale prosperującą korporację, w której pełnię dumnie funkcję CEO. Wydawało mi się, że właśnie poznałam TEN sekret. Już jestem na TEJ jedynej, właściwej drodze do osiągnięcia szczęścia, sukcesu i nirwany w jednym! Zawsze, kiedy kończyłam ostatni rozdział, czułam, że zaczynam całkiem nowe życie! A potem mija pierwszy tydzień. Emocje nieco opadają, ale nadal widzę to światło nad moją głową. Mija drugi i trzeci... energia gdzieś tam jeszcze jest. I po miesiącu właściwie wszystko wraca do normy i już nawet nie pamiętam za bardzo autora „genialnego” podręcznika o szczęściu...I zaczynam szukać od nowa...

 

Jak to jest, że wszystkie te poradniki mają dokładnie taki sam schemat, są właściwie o tym samym, nie ma w nich nic odkrywczego ani żadnej magicznej drogi do szczęścia/ sukcesu, a tak bardzo wkręcają? To chyba ten czar, który na nas rzucają. To dlatego sięgałam po nie tyle razy! Może zamiast kiedyś tracić czas na czytanie takich "cudownych patentów", powinnam po prostu zacząć żyć, popełniać błędy i odnosić małe sukcesy. Być może zamiast czytać o kolejnej super nowoczesnej diecie/ detoksie i innych genialnych pomysłach na idealną sylwetkę, które na pewno zmienią moje życie, powinnam po prostu to olać i zrobić coś, co zawsze chciałam zrobić, ale brakowało mi odwagi? Pojechać w podróż do Azji? A może wtedy przydarzyłoby mi się coś niespodziewanego? Mogłabym np. zgubić portfel w Tadżykistanie i musiałabym przez miesiąc ciężko tyrać jedząc jedynie ryż z wodą, żeby zarobić na bilet do domu. I może po powrocie bardzo bym się zdziwiła, że w ciągu tych kilku tygodni zgubiłam tych kilka kilo, o które bezskutecznie walczyłam przez ostatnich kilka lat? A do tego przeżyłabym jedną z ciekawszych podróży w życiu.

 

Zastanawiając się nad tym wszystkim z perspektywy dzisiejszej sopockiej plaży, dochodzę do wniosku, że to chwilowe szczęście, które wciąż trwa (dzieci nadal się bawią, a ja dostałam kolejną dolewkę soku) naprawdę jest tym, czego kiedyś tak bardzo szukałam. Pomimo tego, że wygląda minimalnie inaczej, objawia się chwilowo i nie zawsze jestem w stanie je poczuć na co dzień, to jestem naprawdę wielką szczęściarą. Że tutaj jestem. Że jesteśmy tutaj razem. Że świeci słońce. I że bateria jeszcze trzyma ;) Może czasem po prostu warto się na chwilę zatrzymać i docenić to, co mamy?

Taką oto lekko filozoficzną, przesączoną wiosenną bryzą znad morza myślą chciałam się z Wami dziś podzielić. Ciekawa jestem czy ktokolwiek doczyta do tego momentu. Miałam nawet przez chwilę taki pomysł, żeby ogłosić, że jeśli ktoś tu dobrnie, otrzyma 50zł w prezencie. Niestety moje aktywa póki co na to nie pozwalają, dlatego liczę, że po prostu dacie znaki życia w komentarzu ;) Może macie podobne spostrzeżenia? A może wręcz odwrotnie?

 

Witaj :) Na tym blogu dzielimy się naszymi codziennymi kadrami i rzeczami, które nas inspirują. Ania i Michał. Więcej o nas

Archiwum

Kontakt

ktosnaprzyczepke@gmail.com

FacebookYoutubePinterestRSS

Newsletter

Zawartość widoczna na stronie jest chroniona prawami autorskimi i jest własnością lolove.pl (dawniej ktosnaprzyczepke.pl), chyba że zaznaczono inaczej. Wykorzystywanie zdjęć oraz treści widocznych na stronie jest możliwe wyłącznie po uzyskaniu pisemnej zgody autorów.

randomness