









Bardzo lubię każde święta. Szczególnie dlatego, że najczęściej spędzamy je poza domem i zajadamy się potrawami przygotowanymi przez innych. Tak, przyznaję, jestem jedną z tych osób, które nie proponują nachalnie pomocy w kuchni jeśli nie jest to absolutnie konieczne ;) Ale jak już pewnie wiecie, raz na jakiś czas lubię eksperymenty kuchenne.
Od jakiegoś czasu podziwiam umiejętności kuchenne mamy i autorki bloga Razowe Ciasteczka, którą zresztą miałam okazję poznać osobiście i nawet spróbować jej zdrowych pyszności. Odważyłam się zmierzyć z jednym z jej przepisów wielkanocnych. Batalia Ania kontra Mazurek zakończyła się sukcesem, chociaż byłam przygotowana na różne ewentualności. Dłoń taty również się przydała przy awaryjnym, ponownym ugniataniu ciasta, ponieważ po wyciagnięciu go z lodówki, okazało się, że składniki nie były wystarczająco połączone i ciasto się rozpadało. Reanimacja jednak się powiodła a efekt końcowy pozytywnie nas zaskoczył.
Składniki jakich potrzebujemy to:
1 1/2 szklanki mąki kasztanowej (ja użyłam zwykłej pszennej, chociaż kasztanowa brzmi kusząco)
1 szklanka mąki pszennej razowej
3/4 kostki (150 g) masła
1/2 szklanki brązowego cukru
2 żółtka
1 łyżka gęstej kwaśnej śmietany
Składniki na masę:
1 1/2 szklanki suszonych owoców (np. daktyle, figi, śliwki, żurawina)
1 łyżka startej skórki z cytryny
2 łyżki soku z cytryny
1 średnie jabłko obrane i starte na tarce
1/2 szklanki wody
(dodatkowo: 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii)
Dokładną instrukcję przygotowania znajdziecie tutaj:
Mazurek był przepyszny, prezentuje się również wyśmienicie, np. podane z kawą. Lekko niedomiksowane konfitury ułożone na wierzchu tworzą fajną, "mięsistą" fakturę, która sama już tworzy minimalistyczną dekorację. Okazało się też, że mamy w domu małego mazurkowego potwora, który wprost pochłaniał ciasto a w szczególności masę z suszonych owoców :).
Inne nasze kulianrne wyzwanie znajdziecie tutaj.