Krzątanina, trzaski i wszechobecny hałas to codzienność każdego rodzica. Wszystko pięknie bo to przecież małe dziecko, które się rozwija, eksperymentuje i chłonie całe otoczenie. Takie warunki są jednak nieznośne jeśli ma się zlecenie do wykonania w domu. W takich chwilach mam ochotę zaszyć się gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie i spokojnie popracować. W piwnicy, spiżarni a może na dachu? Czemu nie? Kiedy termometr wskazuje powyżej 20, widać błękitne niebo a laptop ma silny zasięg sieci, mogę z powodzeniem zamienić najbliższy dach w przestronne biuro z panoramicznym widokiem na piękną okolicę. Co jednak najważniejsze, jestem daleko od wszelkich rozpraszaczy i nikt nie otworzy nagle drzwi do pokoju z dzikim wrzaskiem „ tata!!!”, nie będzie próbował systematycznie zalewać laptopa sokiem porzeczkowym czy sprawdzać co się wydarzy po wciśnięciu wszystkich przycisków na klawiaturze jednocześnie.
Na szczęście wykonując wolny zawód, często pracuję zdalnie. Jestem więc w stanie pozwolić sobie na dłuższy wyjazd z rodziną. Wtedy właśnie korzystam z uroków otoczenia pracując na tarasie, łące czy w kawiarni. Taka możliwość bycia całkiem niezależnym od miejsca daje niesamowite poczucie wolności. Duża przestrzeń, którą tak kochamy (o czym Ania pisała tutaj) sprawia natomiast, że każdy z nas znajduje miejsce dla siebie i czujemy się razem doskonale!